.:KASZANKA POLSKIM KAWIOREM , BIMBER POLSKIM KONIAKIEM:.

poniedziałek, 25 stycznia 2010

Jakub we własnej osobie





Świetne grafiki Jakuba udostępnione dzięki uprzejmości pani Victorii-Poloniae z deviantart.com. Po kliknięciu odrobinę większe a pełny rozmiar Tu
i tu

piątek, 22 stycznia 2010

Jakub w krainie czarów cz. I

Polana w lesie wyglądała sielankowo i zachęcająco. Przez liście wysokich drzew prześwitywały promienie lipcowego słońca łagodnie opadające na miękki , zielony mech. Lekki wietrzyk wprawiał w ruch liście a te szumiały relaksująco. Wszystko wyglądało by jak wycięte z jakiegoś sielankowego obrazka gdyby nie to że pod drzewem pożywiał się właśnie najlepszy cywilny egzorcysta Polski i prawdopodobnie całej europy - Jakub Wędrowycz. Egzorcysta ubrany był w czapkę uszatkę , złachmanioną , czarną kurtkę mundurową SS , spodnie od rosyjskiego munduru a na nogach miał gumofilce łatane krążkami gumy z dętek rowerowych. Stary kłusownik rozłożył się pod wiekowym dębem w którym ziała spora dziura. Plecy oparł o pień , na kolanach rozłożył tłustą , półprzeźroczystą gazetę w której wcześniej miał schowaną kaszankę. Ową kaszankę właśnie dzierżył w dłoni i odgryzał z niej duże kawałki popijając bimbrem z manierki którą trzymał w drugiej ręce. Obok egzorcysty leżał parciany worek w którym były dwie kuropatwy fachowo upolowane przez kłusownika procą. Jakub przełknął ostatni kęs kaszanki , wypił ostatek napoju z manierki i przeciągnął się leniwie. Posiłek sprawił że zachciało mu się spać i właśnie myślał czy nie uciąć sobie drzemki na łonie natury kiedy zobaczył coś co sprawiło że poderwał się na nogi w ułamku sekundy. W jego kierunku biegł królik. Co więcej królik miał około metra pięćdziesięciu wzrostu , na sobie kraciastą marynarkę i kapelusz a w dłoni trzymał złoty , kieszonkowy zegarek. Królik biegł na dwóch łapach z dość dużą szybkością i coraz bardziej zbliżał się do egzorcysty. Starzec spojrzał z szacunkiem na trzymaną w dłoni manierkę.
- Wot te na? - zdziwił się Jakub. - Musi co mutas!
Mózg kłusownika działał na przyspieszonych obrotach obliczając wagę królika , wagę królika bez wyprutych flaków , wagę królika bez wyprutych flaków i futra z którego Wędrowycz już zamierzył że zrobi sobie ładne nakrycie na barłóg. Trzeba było działać. Jakub postąpił krok do przodu odsłaniając dużą dziuplę w drzewie a jego ręka błyskawicznie wyciągnęła z kieszeni linkę hamulcową z pętlą. Kiedy królik przebiegał koło starego kłusownika , Jakub z iście kowbojską zręcznością zarzucił mu pętlę na szyję i pociągnął obiema rękami ale pęd ciężkiego zwierzęcia rzucił kłusownika w ślad za nim w kierunku nory w drzewie. "Ciężkie bydlę" - zdążył pomyśleć z zadowoleniem zanim poleciał w smolistą ciemność dziupli. Poczuł się lekko , leciał dłuższą chwilę cały czas trzymając linkę po czym ciemność ustąpiła oślepiającej bieli światła słonecznego i egzorcysta uderzył o ziemię pokrytą trawą puszczając na moment koniec linki. Skoczył szybko na nogi i rozejrzał się , znajdował się na dziwnym polu pokrytym bajkową roślinnością , nad nim oślepiająco świeciło słońce a białe obłoki leniwie sunęły po pięknym błękitnym niebie. Królik siedział oszołomiony na polanie , jego oczy wychodziły z orbit a łapkami próbował poluzować pętlę ciągle tkwiącą na jego szyi.
-Gdzie?! - ryknął Jakub dopadając biedne futerkowe zwierzę z powrotem. Chwycił za linkę , oparł nogę obutą w gumofilca na plecach królika i pociągnął z całej siły. Królikowi oczy wyszły jeszcze bardziej z orbit i wydawał z siebie coś na kształt bulgotania przerywanego spazmatycznym chrumkaniem. Kłusownik w tym czasie szukał wolną dłonią bagnetu od kałasznikowa schowanego w bucie.
"Szkoda futro juchą plamić"- skarcił się w myślach po czym puścił linkę i zdjął stopę z pleców wystraszonego zwierzęcia. Królik natychmiast poluzował pętlę , wziął głęboki haust powietrza i już miał podziękować za darowanie życia kiedy egzorcysta objął jego szyje przedramieniem i z głośnym chrzęstem skręcił mu kark. Truchło padło do pozycji leżącej na trawie a Jakub otrzepał triumfalnie dłonie. Wziął się pod boki i teraz zlustrował okolicę trochę dokładniej. Znajdował się na zaniedbanym polu porosłym trawą i chwastami a na pobliskim wzgórzu mieściło się pole jak najbardziej użytkowe czego dowodziło gęsto rosnące na nim żyto. Za polem użytkowym na horyzoncie majaczyła ciemna linia odległego lasu.
-Cholera -wymamrotał patrząc w zadumie dookoła -Gdzie mnie zaniosło? Przez dziurę w ziemi tu mnie wyrzuciło to musi co Australia- wydedukował.
-Ano nic - stwierdził. -Nie bardzo lubię miejscowy alkohol , ten co to śmierdzi choinką ale zostanę chwilę , zjem tego spasionego królika , może trochę pozwiedzam i wrócę do chałupy.
Dziarsko zarzucił sobie zdobycz na ramiona i pomaszerował w stronę odległego lasu. Droga był dosyć daleka a ten sukinsyński królik pieruńsko ciężki ale dał sobie radę bo w ostateczności duża waga królika bardziej go cieszyła niż martwiła.Kiedy dotarł na skraj lasu uśmiechnął się z zadowoleniem. Przed zagajnikiem był miły kawał ziemi zarośnięty soczyście zieloną trawą , płynął nieduży strumyczek a nieopodal rosło drzewo gęsto obsiane dziwnymi owocami podobnymi do gruszki aczkolwiek czerwonymi. Rzucił truchło na trawę i postanowił że właśnie tutaj zagrzeje miejsce parę godzin. Najpierw oprawił królika: zdarł z niego cały ubiór i cisnął precz pod drzewo , przygarnął kieszonkowy zegarek , tabakierkę którą znalazł w kieszeni oraz monokl na złotym łańcuszku. Wypatroszył swoją zdobycz i wszystko co było zbyteczne cisnął do rzeki. Starannie zdarł skórę i ustawił do słońca na stojaku skonstruowanym z gałązek a sam począł zbierać chrust na ognisko pomagając sobie siekierą którą miał za paskiem. Zeszło mu na tym zajęciu ładne parę godzin i kiedy ogień trzaskał w najlepsze Jakub zbadał dziwne drzewo z czerwonymi podobnymi do gruszek owocami. Zerwał jedną sztukę i odgryzł kawałek swoimi złotymi zębami. Smak rośliny był dość dziwny ponieważ owoc był słodki jak landrynki które kupował aby uatrakcyjnić smak zacieru.
-Nada się , musi co to amerykańskie "mamgo" czy inna "marachuja" - mruknął po czym zebrał sporą ilość , obrał i nadział obficie obdartego ze skóry futerkowca. Ostatnią sztukę wsadził w pysk i nadział całość na duży zaostrzony kij który przygotował wcześniej. Wyciągnął zza pazuchy flaszkę spirytusu i pociągając co jakiś czas długi drażniący łyk obracał mięso na prowizorycznym rożnie. Kiedy zaczynał jeść było już ciemno i był odrobinę pijany ale to nie przeszkodziło mu delektować się smacznym posiłkiem. Zjadł dość dużo ale królik był naprawdę wielki i z zadowoleniem stwierdził że zostanie mu jeszcze na śniadanie , weki i małą imprezę kiedy wróci na Stary Majdan. Zsunął czapkę na oczy , nakrył się kurtką i zapadł w głęboki sen odwracając się do ogniska plecami.
++++++++++++++++++++++++++++++++++++++++++++++++++++++++++++++++++++++
Kiedy się obudził stwierdził z zadowoleniem że poranek zapowiada się ładnie. Zjadł na śniadanie jeszcze trochę mięsa , popił piwem "Perła" którego butelkę miał schowaną w jednej z licznych doszytych kieszeni i zapakował resztę do świeżego parcianego worka. Właśnie zastanawiał się gdzie dalej zmierzać kiedy usłyszał za swoimi plecami niepokojący głos.
- Witaj Jakubie.
Egzorcysta odwrócił się i zobaczył żółte , kocie ślepia lewitujące w powietrzu razem z szerokim uśmiechem.
-Co za licho? - zdziwił się sięgając do kieszeni po odrapany rewolwer.
-Nie lękaj się Jakubie , jestem Kotem z Cheshire. Posłaliśmy po ciebie - w tym momencie na trawie zmaterializował się szary , duży kocur z nienaturalnym uśmiechem i żółtymi oczami.
-Słucham wyjaśnień - wycedził przez zęby kierując lufę spluwy na kota. -Najlepiej treściwych wyjaśnień bo nie zwykłem gadać z takimi dziwolągami jak ty. Chyba że akurat mam delirium- dodał cicho.
-Jakubie posłaliśmy po ciebie naszego przyjaciela - Białego Królika i dziwię się że nie ma go z tobą ponieważ w drodze miał ci wyjaśnić sprawę.
Jakub poczuł się trochę nieswojo.
-Tak eeee , był i widziałem się z nim ale musiał eee ,szybko iść bo był spóźniony - zakończył wypowiedź szczerym słowiańskim uśmiechem.
-Doprawdy dziwne - zmieszał się Kot i spojrzał za siebie po czym wróciłł wzrokiem do Jakuba. -Musisz iść przez las do chaty Szalonego Kapelusznika gdzie czekają na ciebie. Oni wszystko Ci wyjaśnią i śpiesz się bo żołnierze Królowej Kier już wiedzą że przybyłeś i szukają cię. - powiedział kot i zniknął. Został po nim przez chwilę uśmiech i oczy ale zaraz się rozwiały.
-Co? Królowa czego? Gdzie? -zmartwił się egzorcysta rozglądając na boki jednak Kota już nie było. -Cholerny kocur - zaklął Starzec i z workiem na plecach ruszył w głąb lasu.
+++++++++++++++++++++++++++++++++++++++++++++++++++++++++++++++++++++++
Szedł już od dwóch godzin lasem składającym się z dziwnych powykręcanych drzew. Jedne miały kolorowe liście ,drugie wcale ich nie miały a jeszcze inne poruszały się miarowo w lewo i w prawo. Końca lasu nie było widać i Jakub już nieźle umęczony usiadł na pniaczku aby skręcić sobie papieroska z machorki co też uczynił. Wsadził sobie do ust skręta z gazety i tytoniu własnej hodowli po czym odpalił go zapalniczką i zaciągnął się głęboko. Rozejrzał się bezradnie po czym postanowił kontynuować marsz w tym samym kierunku. Zarzucił sobie worek z powrotem na plecy i ruszył ale zaraz przystanął bo usłyszał dochodzące zza krzaków dziwne bulgotanie. Ruszył w tamtym kierunku a jego oczom po chwili ukazał się widok wprost z delirycznych omamów. Na dużym płaskim grzybie koloru fioletowego siedziała gąsienica prawie dorównująca mu długością i paliła fajkę wodną zaciągając się z lubością. Jakub spojrzał zdumiony ale postanowił najpierw spytać zanim ubije to stworzenie bo nie chciał powtarzać błędu z królikiem. W końcu nie ładnie w gościach co rusz zostawiać za sobą trupy. Podszedł pewnie do grzyba i teraz twarz gąsienicy była odrobinę wyżej niż twarz Jakuba.
-Przepraszam - zagadnął uprzejmie. -Może mi pan wskazać wyjście z lasu?
-Nie -odpowiedział robal nawet nie patrząc na niego.
-Dlaczego? - Jakub zmarszczył brwi. -Musi pan znać okolicę a bardzo by mi się przydało wyjść z tego lasu bo mam ważne spotkanie w chacie jakiegoś tam "Kapelusznika".
-Nie wiem, nie obchodzi mnie to. Idź już - stwierdziła gąsienica puszczając niedbale kółko z dymu.
-Ach ty! - Starzec wkurzył się nie na żarty i niewiele myśląc celnym uderzeniem kułaka w gębę strącił zuchwalca z grzyba. Gąsienica chyba straciła przytomność bo spadła ze swojego siedziska twarzą na ziemię. Musiała być ciężka bo kiedy uderzyła o ziemię wzniosły się kłęby kurzu. Bimbrownik wskoczył na grzyb i krzyknął:
-Jak cię matka kultury nie nauczyła to ja cię nauczę! - po czym posłał kopem fajkę wodną robaka gdzieś daleko i poszedł przed siebie złorzecząc pod nosem...

Wstępu słów kilka

Jakub Wędrowycz - Najlepszy cywilny egzorcysta kraju mieszkający w gminie Wojsławice na Starym Majdanie. Przy okazji najgorszy degenerat , kłusownik i bimbrownik. Człowiek który znajdzie rade na wszystko - zjawy , utopce , wrednych sąsiadów , nadmiar zwierzyny w okolicznych lasach czy zbytnią trzeźwość panująca w okolicy. Polak który potrafi i któremu się chce. Postać według pomysłu najwybitniejszego piewcy wsi polskiej od czasów Rejmonta - Andrzeja Pilipiuka i mój największy idol i wyrocznia.
Na tym blogu będę zamieszczał opowiadania o Jakubie które pisuje i mam nadzieje że znajdą czytelników i ludzi którzy je ocenią. Wszystkie opowiadania na tym blogu są moją własnością i jeżeli ktoś ma ochotę się nimi posłużyć proszę spytać o zgodę.